Radomice - W cieniu słońca

By | stycznia 23, 2017 Leave a Comment
Padł pomysł, aby w weekend przypadający na Trzech Króli zabrać Filipa na sanki. Jeszcze tydzień wcześniej nie byliśmy pewni wyjazdu, bo nie było wystarczająco śniegu nawet w Andrzejówce.

W środę pojawiły się prognozy dużych mrozów i możliwych opadów śniegu, a my jednodniowy wypad zamieniliśmy w cały przedłużony weekend. Zarezerwowaliśmy 3 osobowy pokój w agroturystyce „W cieniu słońca” w Radomicach -najbliższa znana dla większości miejscowość to Lwówek Śląski, a już na pewno Jelenia Góra.
Nowi My: Radomice - W cieniu słońca
Dojazd
Od Złotoryi drogi lokalne były mocno zaśnieżone i oblodzone, ostatnie 30 kilometrów pokonaliśmy z prędkością 30 km/h. Obawialiśmy się powrotu, ale poza jednym nawrotem, żeby nabrać rozpędu pod górkę, nie było utrudnień.

Dom i właściciele „W cieniu słońca”
Nowi My: Radomice - W cieniu słońca
Na parterze znajduje się duża część dzienna, a w niej kuchnia ze stołem, część jadalniana gdzie podawane są śniadania, kominek i tuż przy schodach na górę kącik z fotelami, gdzie wieczorami spędzaliśmy czas z książką. Z tej części korzystają również właściciele, ale dostępna jest dla gości -dla niektórych może to być krępujące, jednak niepotrzebnie, ponieważ właściciele są tak mili, że nie mają problemu ze współdzieleniem tej części.

W domu na co dzień mieszka 5 osobowa rodzina, w tym przemiła 8 letnia dziewczynka, dzięki której Filip miał ciągle zajęty czas i miłe wspomnienia. Przyznać musimy, że liczyliśmy na obecność innych dzieci podczas naszego urlopu, ale nie spodziewaliśmy się, że będą to dzieci właścicieli. Dla alergików na sierść zwierząt należy zwrócić uwagę na obecność w domu psa (mały kundelek). Z uwagi na swoją alergię na czworonogi miałem pewne obawy. Jadąc na urlop, wziąłem ze sobą na wszelki wypadek leki na alergię, ale nie były potrzebne, nie miałem nawet lekkiego kataru. Gdyby w domu był kot, szukalibyśmy innego miejsca.

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca
Na wyższych dwóch piętrach są pokoje rodziny i 3 pokoje gościnne z własnymi łazienkami. Mieliśmy pokój 3 osobowy, bo studio z aneksem było niestety zajęte. W pokoju było jedno łóżko małżeńskie i jedno pojedyncze, do tego szafa na wieszaki, bez półek. Na krótki urlop brak półek w szafie nie był problemem, ale nie wiem, jakby się to sprawdziło podczas dłuższego pobytu. Mieliśmy też okrągły stół i dwa krzesła, gdzie wieczorami szykowaliśmy sobie kolację. Łazienka była w przyjemnej dla nas kolorystyce, czyli bordowe ściany i żółte kafle. Na wyposażeniu były również dla każdego ręczniki kąpielowe i do rąk. Brakowało nam tylko mydła. Po przyjeździe zostaliśmy zapytani, czy wszystko jest zgodnie z oczekiwaniami i czy czegoś nam nie brakuje.

Śniadania
Za dodatkową opłatą można dokupić śniadania bezmięsne. Rodzina nie je mięsa od zwierząt, ale je ryby. Do śniadania podany był domowy chleb żytni na zakwasie. Pierwszego dnia była jajecznica, ser biały pokrojony w plastry, ser żółty, papryka i ogórek. Na słodko domowe powidła śliwkowe i dżem z aronii i jabłka. Drugiego dnia chleb, ser żółty, pasta z tuńczyka z kukurydzą, domowe śledzie w zalewie korzennej i śliwkowe powidła. Do śniadania podawana jest również herbata i kawa. Wszystko bardzo smaczne, uwaga dla osób przyzwyczajonych do śniadań hotelowych, nie jest to śniadanie z przepychem, bardziej standard domowego posiłku, za rozsądną cenę. Dla Filipa mieliśmy własne śniadanie, czyli płatki i mleko owsiane oraz rogaliki pieczone wcześniej przez Martę.

Nasz dzień
Czas w taki zimowy dzień płynie w agroturystyce znacznie wolniej. Nie wyczuwało się tego codziennego pośpiechu, którym żyjemy na co dzień. Powolne śniadanie o 9, później zabawy na śniegu. Wspólne zjeżdżanie z górki na sankach i jabłuszku koło domu, spacer z sankami po wsi.

Wracaliśmy na obiad, który Marta przygotowała jeszcze przed przyjazdem. Super patentem, jaki ostatnio stosujemy, jest ugotowanie zupy i przelanie jeszcze wrzącej do słoika. Sprawdziliśmy już nie jednokrotnie, taka zupa w lodówce nie psuje się przez co najmniej miesiąc (dłużej nie sprawdzaliśmy), a na urlopie wystarczy ją tylko podgrzać.

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca
Po południu dogrywka zabaw dzieci na podwórku, bo górka pod samym domem sprzyja częstym wyjściom. Do tego teren ogrodzony jest siatką, dzięki czemu, dorośli nie muszą obawiać się o wjechanie dziecka pod samochód na drodze. Na miejscu dostępnych jest dużo gier planszowych, klocki lego, figurki i rycerze, którymi bawiły się dzieci. Dla nas był to „czas dla siebie”. Jeśli zapomnimy wziąć ze sobą książki lub przeczytamy ją szybko, nie ma problemu, ponieważ właściciel dysponuje pokaźną ich ilością.

Wrażenia
Marcin, właściciel jest osobą towarzyską i bardzo miłą, jeżeli będziecie chcieli dowiedzieć się o atrakcjach w okolicy, na pewno Wam pomoże, doradzi gdzie zjeść i użyczy mapy. Popołudniami zapewni przyjemną muzykę, a wieczorem dotrzyma towarzystwa. W dniu powrotu nie było problemu, żebyśmy wyjechali po południu, dzięki temu dzieciaki miały dzień dla siebie, a przed drogą zjedliśmy jeszcze ciepły obiad. Filipowi po raz pierwszy było naprawdę przykro, gdy musiał odjeżdżać. Jeżeli będzie wolne studio, na miejscu będzie śnieg, na pewno z dużą chęcią tam wrócimy. Za domem od strony południowo-zachodniej jest duży taras, na którym w wiosenne i letnie dni łapałbym promienie słońca.

Podczas urlopu czuliśmy się swobodnie, z właścicielem od pierwszego telefonu był dobry i szybki kontakt, mamy wrażenie, że podczas kolejnej wizyty jechalibyśmy z poczuciem, jak w odwiedziny do dalszej rodziny.
Nowi My: Radomice - W cieniu słońca
Nowi My: Radomice - W cieniu słońca

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca

Nowi My: Radomice - W cieniu słońca
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: